Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna www.wormsandbionicle.fora.pl
Forum o Worms, Bionicle oraz Hero Factory
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Królestwo

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna -> Bionicle / Fabuła
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adamziomal
Dominus et Deus
<b><u><i>Dominus et Deus</b></u></i>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:59, 27 Lip 2008    Temat postu: Królestwo

Królestwo (The Kingdon) jest opoweścią napisaną przez GregaF. Tłumaczył Nuparu2 z PFB.

Cytat:
Takanuva, Toa Światła, spadał poprzez przestrzeń między wymiarami, starając się, aby nie krzyczeć. Chwilę wcześniej wkroczył w portal wymiarowy stworzony przez Brutakę. Jego misja: dotrzeć do Karda Nui i ostrzec sześcioro Toa Nuva o katastrofie, która ma się wydarzyć.

Ale coś w tej wycieczce poszło nie tak. Takanuva został ściśnięty ze wszystkich stron, wyłapując tu i tam przebłyski innych światów wypełnionych istotami znanymi i nieznanymi. Zdawał sobie sprawę, że jeśli wyląduje w którymś z nich może już nigdy nie trafić do swojego świata.

Nagle naciągnął wstrząs gorszy od poprzednich. Zawirował dziko, nie kontrolując niczego. Nastąpiła kompletna ciemność, po której nadeszło bardzo jasne światło, a wówczas Takanuva uderzył w skaliste wybrzeże. Leżał tam, oszołomiony przez bardzo długi czas. Kiedy wreszcie podniósł głowę, zobaczył coś, czego nigdy sobie nie wyobrażał.

Było przed nim rozległe miasto. Metru Nui przy nim wyglądało jak zbitka kilku kamieni. Wielokształtne budynki tworzyły megalopolis, rozciągające się na całej szerokości wzroku. Niektóre wyglądały jak z Metru Nui - poznał na przykład Koloseum, - inne były naprawdę dziwne i wyglądały niemal prymitywnie.

Takanuva spojrzał w niebo. Nie, nie wyglądało jak to nad Metru Nui. Wyglądało jak - nie, to nie może być prawda, pomyślał. Miało ten sam odcień błękitu, co niebo nad wyspą Mata Nui.

To niemożliwe, powiedział sobie. Wszyscy opuścili Mata Nui i przenieśli się do Metru Nui parę miesięcy temu. Zresztą, Mata Nui nie było takie wielkie ani nie było tak zapełnione budynkami i istotami.

Wstał i rozejrzał się. Wszędzie widział Matoran wszelkiego rodzaju, ciężko pracujących. To jednak nie był nic specjalnego. Oczywiście fakt, że współpracowali ramię w ramię z Bohrokami, Skakdi i Visorakami - tak, to było szokujące.

- Hej - powiedział głos za nim. - Kim jesteś? Skąd pochodzisz?

Takanuva odwrócił się. Ga-Matoranka, Macku, stała za nim. Nie dawała żadnych oznak, że go poznaje.

- Jestem Toa Takanuva - powiedział. - Możesz mi powiedzieć, gdzie jestem?

- Nie jesteś Takanuvą - powiedziała Macku takim tonem, jakby mówiła najoczywistszą rzecz na świecie. - Spróbujmy jeszcze raz... Może jesteś jednym z Łowców?

- Ale ja jestem Takanuva. Wiem, że wyglądam inaczej, ale...

- To na pewno - zaśmiała się Macku. - Jesteś znacznie wyższy. Czyżbyś nigdy nie widział Turagi Takanuvy, nieznajomy?

- Turaga... - zaczął Takanuva, szybko jednak ukrywając zmieszanie. - Eee, może jednak jestem lekko oszołomiony. Powiedz mi, gdzie znajdę Jallera?

- W Wielkim Piecu, oczywiście - odparła Macku z podejrzliwością w głosie. - Czego od niego chcesz?

- Mam, eee, wiadomość dla niego, od starego przyjaciela - odparł Takanuva.

Zajęło mu to trochę czasu, ale przekonał Macku, aby oprowadziła go po mieście, które nazywała "Królestwem Wielkiego Ducha". Pierwszą osobą, do której go zaprowadziła, był wysoki, silny wojownik z masywnym toporem. Spojrzał na Takanuvę przez chwilę i skinął głową.
- Nie jest zmiennokształtny i naprawdę myśli, że jest Takanuvą.'

- Dziękuję, Axonnie - odparła Macku. - A więc jest wariatem?

- Nie na pewno - odparł Axonn. Sięgnął po coś i zabrał Takanuvie jego Włócznię Światła. - Może lepiej niech nie łazi z tym po mieście. Wiesz, co Turaga myśli o obywatelach noszących broń.

Poszli wzdłuż ulic miasta, a wstrząs gonił wstrząs. Widział Matoran kupujących wyroby od Vortixx; potem zobaczył Skakdi z jarmarcznym pokazem, "piramidą Visoraków", którą można było zobaczyć za jedyne 5 widgetów. Na każdym rogu widać było obecność stróżów prawa - nie Toa, nawet nie Vahki, ale Mrocznych Łowców!

Macku zostawiła Takanuvę z Toa Jallerem. Toa Ognia wyglądał jak zawsze, ale spoglądał na Takanuvę bez tej ostrożności, co Macku.
- Cóż, na pewno nie jesteś Takanuvą - rzekł. - Ale skoro nie jesteś też Makutą w przebraniu, zawsze będziesz ugoszczony w naszym Królestwie. Co mogę dla ciebie zrobić?

- Po prostu mów do mnie - odparł Takanuva. - Powiedz mi coś o tym miejscu - czy jesteśmy... czy to naprawdę jest wyspa Mata Nui?

Jaller wybuchnął śmiechem.
- Łał... Nie słyszałem, aby ktoś tak to nazywał od 10.000 lat. W każdym razie tak, to była wyspa Mata Nui, ale teraz to coś znacznie więcej.

- Rozumiem. Co... to jest, jak...?

Jaller wskazał na masywną skalną ścianę.
- Oto, czego szukasz. Ściany Historii stoją w każdej dzielnicy - Kopeke tego dopilnował. Znajdziesz tu wszelkie odpowiedzi - zatrzymał się na chwilę i dodał: - Wiesz, to zabawne. Nigdy cię nie spotkałem, ale jest w tobie coś znajomego. Czemu właściwie mnie zapytałeś?

Takanuva pomyślał, że mógłby powiedzieć mu prawdę. Mógłby powiedzieć mu coś, o czym wie tylko Takanuva. Ale wówczas pomyślał, że w najlepszym razie tylko go wystraszy... a najgorszym aresztują go Łowcy.

- No, cóż. Spotkałem kiedyś Turagę Takanuvę. Powiedział mi, eee, że byłeś dla niego wielkim przyjacielem. Powiedział, że jeśli kiedyś będę miał kłopoty, to niech idę do ciebie.

- Cóż, jakaż to przyjemna niespodzianka - powiedzial Jaller. - Żaden z Toa Mahri nie cieszy się tu taką popularnością, zwłaszcza po tym... po tym, jak rzeczy się pozmieniały. Nie sądzę, aby ktoś nawet zauważył Matoro w ciągu ostatnich pięciu, sześciu tysięcy lat.

To imię uruchomiło impuls w głowie Takanuvy. Matoro nie żył, poświęcił swoje życie, aby ratować Mata Nui i cały świat. W jego głowie zaczęła się formować teoria, którą tylko Ściana Historii mogła potwierdzić albo obalić. Podziękował Jallerowi i zaczął czytać.

Tak, wszystko się zgadzało. Pierwsze, co zauważył, to data - było to już 10.000 lat po tym, jak opuścił Metru Nui! Ale to nie było nawet w połowie tak zaskakujące, jak napisy na ścianie.

Toa Mahri podążyli do podwodnego miasta Mahri Nui w poszukiwaniu Maski Życia, tak jak pamiętał. Ale dalej, historia się zmieniła. Toa Matoro - określony jako "Ten Zhańbiony" - zawahał się o kilka chwil podczas pogoni z Maską. Centrum Wszechświata zostało zamknięte, więc nie mógł już ożywić Wielkiego Ducha z pomocą Maski. I Mata Nui, władca i opiekun świata Matoran - umarł.

Ale opowieść się na tym nie kończyła. Turaga Metru Nui zaplanowali coś na taki wypadek. Zmobilizowali Toa, Vortixx, Skakdi i wiele innych gatunków wszechświata, zorganizowali wielką migrację ku powierzchni planety w ciągu kilku dni. OoMN ujawniło jej istnienie i również pomógł. Coraz więcej i więcej istot przenikało z Metru Nui na Mata Nui, ci, którzy już tam byli tworzyli pływające platformy, aby ich pomieścić. Oczywiście, nie wszystkim się to udało. Nie można było po prostu ewakuować całego świata w tak krótkim czasie - ale większości się udało. I to było oczywiście, że tylko współpracując mogli przeżyć na powierzchni. Tak narodziła się idea Królestwa.

Tylko dwa gatunki pozostały. Zyglaki odmówiły ucieczki, wybierając raczej śmierć niż współpracę z Matoranami. Makuta chcieli migrować, ale ich drogę zastąpił Toa Takanuva i Zakon. Razem sprowadzili Makuta z powrotem pod ziemię, od tamtej pory nie było po nich śladu. WYpełniwszy swoje przeznaczenie, Takanuva poświęcił swą moc, aby stworzyć nową generację Toa, wliczając: Toa Kapurę, Toa Baltę, Toa Dalu, Toa Velikę, Toa Defilaka i nowego Toa Światła - Tanmę. Takanuva stał się Turaga i został obwieszczony władcą Królestwa w dowód jego zasług.

Od tego momentu wszystko wydawało się coraz dziwniejsze. Turaga Takanuva utworzył nową radę rządzącą, wliczającą Turaga Dume, wojownika Skakdi, Roodakę, The Shadowed One, Helryxa i Matorana z Nynrah. Mroczni Łowcy stali się głównymi obrońcami prawa, podczas gdy Toa mieli pomagać miastu, używając swoich mocy, w inny sposób. Najpierw mieli pomóc z zapobieżeniu upadku oryginalnej wyspy po śmierci Wielkiego Ducha. Potem stworzyli nowy, bardziej stabilny ląd, aby wspomagać rozwój miasta. Po 10.000 lat Królestwo stało się mega-miastem i domem wszystkich uciekinierów z pierwotnego świata.

Turaga Takanuva i jego Rada rządzili z Koloseum. Takanuve nie tylko nie mógł oprzeć się, aby złożyć wizytę, ale potrzebował również wyjaśnień. Według Ściany, nie przeniósł się po prostu w czasie. To w ogóle nie był jego świat.

Gdy szedł przez miasto, zauważył, że pewna jego część nie chciała opuścić tego miejsca. Kto by pomyślał, że porażka Matoro skończy się tym rajem? Gdzie nie spojrzał, widział istoty różnych gatunków pracujących ramię w ramię. Tylko Toa i Łowcy nosili broń, ale wyglądały, jak nieużywane od wieków.

Oczekiwał, że Koloseum będzie strzeżone, ale było inaczej. Posiedzenia Rady były otwarte dla wszystkich z Królestwa. Jednak zamiast prosić o spotkanie z Turagą, wysłał najpierw wiadomość do Herlyx. Była krótka, wyjaśniała jej jego misję ostrzeżenia Toa Nuva o sytuacji Karda Nui i zapytywała, czy mogłaby zorganizować spotkanie z Turagą.

***
To dało pewne skutki. Takanuva został odeskortowany przez Trinumę do komnaty Turagi na szczycie Koloseum. Turaga Takanuva rozmawiał z Toa Tanmą i Roodaką. Na środku wielkiego stołu leżała głowa Rahkshi.

- Mówisz, że ten Rahkshi pojawił się w centrum miasta, niedaleko fontanny Piraka? - zapytał Turaga.
Roodaka skinęła głową.
- Garść Fe-Matoran karmiła właśnie Avaka i Thoka, planując dodanie wsporników z żelaza na wschodzie. Zauważyli Panrahka i wezwali Łowców, którzy się nim zajęli. To wszystko, co z niego zostało.

- To nie powinno się przedostać dalej - powiedział ponuro Tanma.

- Może to był wypadek - podsunął Turaga Takanuva, ale tak, jakby sam w to wątpił. - Może któryś się prześlizgnął, zanim podnieśliśmy bariery światła i ukrywał się do tego czasu.

- Chciałbym - powiedział Toa Tanma.

- Bariery światła opadają - powiedział Takanuva. Wszyscy spojrzeli na niego, zaintrygowani. - Ja... wiem coś nie coś o świetle.

Turaga Takanuva zaczął coś mówić, potem przestał. Poprosił Tanmę i Roodakę, aby wyszli. Kiedy to zrobili, powiedział:
- Jak to jest możliwe?

- A więc wiesz? - zapytał Toa.

- Jak mógłbym nie wiedzieć? - powiedział Turaga. - Helryx powiedziała mi, co chciała zrobić, gdyby coś poszło inaczej. Nie jesteś... stąd, prawda?

Toa skinął głową.
- Z innego miejsca, prawda, ale nie tak pokojowego. Wykonałeś imponującą pracę - uśmiechnął się. - Jestem z siebie dumny.

Turaga uścisnął mu rękę.
- To nie przetrwa. Onua i inni zrobili, co mogli, ale pierwotna wyspa nie przetrwa dłużej. Znów będziemy musieli się przenieść, może w gwiazdy, jeśli projekty Nuju i Nuparu się powiodą. Ale do tego czasu, Makuta - jeśli jeszcze żyją - nie mogą dostać się do Królestwa!

Turaga Takanuva spojrzał na swojego odpowiednika z innego świata.
- Wiem, że to nie twój świat, i wiem, że twoja misja jest bardzo pilna. Ale Tanma... i całe Królestwo... mogą potrzebować twojej pomocy. Gdy nam pomożesz, możemy odesłać cię z powrotem. Pomożesz nam?

Takanuva skinął głową.
- Oczywiście. Ale... potrzebowałbym z powrotem swojej Włóczni Światła.

Turaga Takanuva się uśmiechnął.
- Och, to broń, której używałem 10.000 lat temu. Myślę, że znajdziemy ci coś lepszego, stary przyjacielu.

Cytat:
Turaga Takanuva wyprowadził Toa Takanuvę z Koloseum i zabrał do wschodniej częsci miasta. Toa Tanma szedł za nimi, nie odzywając się zbytnio. Nie był pewien, czy powinien być widzęczny temu innemu Av-Toa za przybycie, czy być złym na Turagę za to że nie pomyślał, że może wykonać pracę sam.

Dotarli do małego, wąskiego budynku w alejce, niedaleko brzegu. Nie było klamki ani kołatki, nawet żadnych zapisków, kto tu żyje. Turaga Takanuva uderzył w nie dwa razy swą buławą.

W połowie drzwi otworzył się panel. Nie było widać oczu, ale Matorański głos zapytał:
- Jakie jest hasło?

Turaga odwrócił się do Toa.
- Żyją z nami od wieków i wciąż wolą grać skrytych - odwrócił się z powrotem i rzekł: - Jestem Turaga Takanuva. Otwórzcie.

- Złe hasło. Nawet nie blisko.

- Co powiesz na to? - zapytał rozeźlony Turaga. - Mam oddział Bohroków, które nie mają nic do roboty. Jak chcesz, to każę im rozwalić ten budynek i zamienić w park.

Nastąpiła cisza, a potem głos rzekł:
- No, dosyć blisko - i drzwi się otworzyły.

Trójka gości weszła do ciemnego korytarza, bardziej poskręcanego niż można było sobie wyobrazić, spoglądając z zewnątrz na budynek. Drzwi na końcu prowadziły do małego warsztatu, pokrytego wszelkimi rodzajami broni, zbroi i innych gadżetów. Samotny Fe-Matoran grzebał przy paskudnie wyglądającej wyrzutni pocisków, gdy weszli. Spojrzał na Turagę, zaskoczony i zdenerwowany.

- Znasz zasady - powiedział. - Zostaw zamówienie na zewnątrz, a my się nim zajmiemy.

- Tak, wiem że wy, rzemieślnicy z Nynrah wolicie taką pracę - odparł Turaga, starając się utrzymać nerwy na wodzy, - ale mamy sytuację wyjątkową. Mamy Toa, który potrzebuje broni.

Matoran obejrzał Takanuvę od stóp do głów.
- Jego kolory też by chyba potrzebowały nieco pracy. Ale... myślę, że mam coś, co mogłoby się do tego nadać.

Po kilku minutach gorączkowego nurkowania w łapaczach, miotaczach Rhotuka i częściach taranu Visoraków, Matoran wynurzył się z dwu-ostrzową lancą, którą podał Toa i rzekł:
- Wyceluj w ścianę. Użyj tylko troszkę swojej mocy, nawet nie tyle, by osmalić kamień.

Toa wycelował i skupił się na wysłaniu najsłabszej porcji swej mocy Światła. Chwilę potem podmuch energii wyrwał dziurę wielkości Kanoka w ścianie.
- Jak to...? - zapytał, spoglądając na lancę.

- Większość broni Toa tylko przewodzi moce - powiedział z uśmiechem Matoran. - Ta je jeszcze wzmacnia. I jeszcze coś na dodatek...

Matoran znów czegoś szukał, tym razem wynurzył się z miotaczem.
- Jeszcze tego nie nazwałem, zbyt nowe. Pobiera światło z otoczenia i miota jako sferę. Ale jeszcze tego nie testowaliśmy.

- Dobra - rzekł Turaga Takanuva, po czym odwrócił się do Toa. - Sugeruję zacząć od zaraz. Nie ma nawet czasu, żeby tłumaczyć, że nie ma czasu.

Kiedy już wyszli na ulicę, Tanma chciał się skierować do najbliższej bariery światła, ale Takanuva powstrzymał go.
- Chcę coś najpierw zrobić. Chcę zobaczyć Matoro.

- Tego tchórza? - warknął Tanma. - Gdyby nie on, wciąż mielibyśmy swoje domy, swój świat. Możesz się z nim spotkać, jeśli chcesz - ja nie chcę go widzieć.

Takanuva oczekiwał, że Matoro będzie gdzieś w regionie zamieszkanym przez Ko-Matoran i Frostelusy, ale najwyraźniej nie był on tam mile widziany. Tanma skierował swojego nowego towarzysza do strefy będącej niegdyś Po-Wahi, teraz - domem dla Skakdi. W małej chatce z kamienia siedział Toa Matoro.

- Czego chcesz? - zapytał Toa, nie spoglądając nawet na przybysza. - Odejdź.

- Matoro, ja... - zaczął Takanuva. - Potrzebuję cię. Musisz ze mną iść.

Matoro zaśmiał się gorzko.
- Byłem potrzebny 10.000 lat temu. Moje przeznaczenie na mnie czekało, a ja się zawahałem... i nasz świat umarł. Więc nie próbuj mi wmówić, że jestem potrzebny, po prostu mnie zostaw.

- Słyszałem, co się stało - odparł Takanuva. - Ale wiem też, że w głębi serca wciąż jesteś bohaterem. Wiem, że walczyłeś dzielnie na Voya Nui i w Mahri Nui. I wiem, że gdybyś miał ocalić świat, to zrobiłbyś... zrobiłbyś, co do ciebie należało.

Wzięty przez emocje Takanuva zamilkł. Oto był przed nim Matoro, który umarł w jego świecie, poświęcając siebie, by ocalić Mata Nui i wszystko inne. Był tutaj, żywy, ale martwy wewnątrz, wiedząc, że zawiódł swoich ludzi, gdy najbardziej na nim polegali.

Matoro spojrzał na niego.
- Kim ty jesteś? Nikt w Królestwie tak do mnie nie mówi.

- Jestem... z innego królestwa. Moi ludzie uważają, że jesteś bohaterem.

- Rozumiem - powiedział Matoro. - Uciekłeś z jakiegoś azylu, tak?

- No, dobra - odparł Av-Toa. - Chcesz siedzieć tutaj i się obwiniać. Zmarnowałeś szansę, aby okazać się bohaterem... cóż, teraz masz następną. Masz szansę pokazać innym że nie jesteś pomyłką ani tchórzem. Masz szansę przywrócić swojemu imieniu nieco honoru... Masz dosyć odwagi, aby podjąć wyzwanie?

- Czemu cię to obchodzi? - zapytał Matoro. - Nie znam cię.

- Może ja cię znam - odparł Takanuva. - Albo kogoś tobie bliskiego. Teraz ruszaj się - mamy Królestwo do ocalenia.

Tanma nie był szczęśliwy, widząc, że Matoro idzie z nimi, ale nie było czasu na puste dyskusje. Na szczęście największy problem pozostawał w tym samym miejscu, co chatka Matoro. Strefa wokół Kini-Nui był zbytnie uczęszczany dla Rahkshi, by wyjść stąd niezauważony, ale stare tunele Bohrok w Po-Wahi były w sam raz, z dala od dróg i zapomniane. Gdyby bariery w tunelu opadły, dla Makuta nie byłoby nic prostszego niż posłać tamtędy oddziały.

- Dlaczego by nie zablokować tych tuneli? Zawalić je? - zapytał Takanuva.

- Pohatu i Hewkii próbowali podczas ucieczki - odparł Tanma. - Rahkshi przebiły się i zabiły ich zanim Tahu, Jaller i Kopaka zmusili ich do odwrotu. Nie, światło jest jedyną bronią przeciwko nim - intensywny blask, większy niż ich Kraata mogą znieść.

- A nie mogłby... ja wiem... przebić się przez barierę? Albo użyć kontroli gęstości i przelecieć przez skały?

- Mogłyby - zgodził się Tanma. - Ale Onua upewnił się, że grunt jest strzeżony. Jeśli ktoś spróbuje się przebić albo przelecieć - będziemy wiedzieć.

Matoro nic nie mówił. Takanuva się odwrócił:
- Co o tym myślisz?

- Myślę... nieważne - odparł Ko-Toa.

- Co on myśli, to nic ważnego - mruknął Tanma.

- Dla mnie owszem - odparł Takanuva. - Mów, Matoro.

- Cóż... co będzie, jeśli bariery nie opadły? Co, jeśli znaleźli sposób, aby osłonić się przed światłem?

- Wtedy będziemy mieli problem - powiedział Takanuva.

Ostrożnie, zaczęli iść w dół tunelu. Nawet tak blisko powierzchni, Takanuva czuł chłodny powiew. Jedynym źródłem światła byl Tanma, oświetlający tunel małym poziomem swojej mocy.
- Nie możemy iść za nisko. Na dole jest zimno, a powietrze wciąż może być groźne. Większość świata została zalana,a większość wody jest mutageniczna. Jeśli coś przetrwało, to raczej już nie poznamy, co to jest...

Takanuva spojrzał na Matoro. Każde słowo Tanmy było jak sztylet w serce Ko-Toa.

Przeszli około jednego kio, gdy tunel się rozjaśnił. Tanma wycelował w ścianę światła przed nimi.
- To jest bariera. Wciąż nietknięta. Więc nie w tym problem. Może w Mangai? Albo jakimś przejściu, którego nie znamy?

- Może - odparł Takanuva. - Ale co, jeśli Matoro ma rację? Co, jeśli bariera po prostu już ich nie zatrzymuje?

- Nie mamy czasu na mity Matoran - odparł Tanma. - Mamy sprawdzić inne opcje. Idziesz czy nie?

Takanuva spojrzał na barierę, na Matoro i znów na Tanmę.
- No, dobra.

Dwaj Toa Światła zaczęli wchodzić z powrotem na górę. Nikt nie zauważył, że Matoro za nimi nie idzie, póki nie usłyszeli dźwięku lodowych podmuchów za sobą. Takanuva odwrócił się pobiegł z powrotem w dół, za nim Tanma.

To był Matoro, walczący z czterema Rahkshi. Za nim coraz więcej przenikało przez barierę, każdy w zbroi z czystego, pełnego mroku. Pancerz nie przetrzymywał podróży, rozpadając się wkrótce po kontakcie ze Światłem. Ale to wystarczało, aby Rahkshi przeszły na drugą stronę.

Obaj Toa opadli na jedno kolano, otwierając ogień swoich mocy. Lanca Mocy Takanuvy zdjęła dwa Rahkshi, podczas gdy Tanma skierowal trzeciego na barierę, gdzie jego Kraata spłonęło na proch. Matoro zamroził czwartego w bloku lodu sięgającego jego łba, sięgnął i wyrwał jego Kraata, cisnął wijące się stworzenie na ziemię i zdebnął.

- Doskonale - powiedział spokojny, złowieszczy głos, który zdawał się pochodzić z otaczających ich cieni. Takanuva dobrze go znał - należał do Makuty z Metru Nui, lidera Bractwa. - Widzę, że choć jeden z was ma jakąś wyobraźnię. Matoro, stary przyjacielu... Wydaje się, jakby to było wczoraj, gdy zjednoczyliśmy się przeciwko Barraki i ich hordom.

- Ty - zapytał Matoro trzęsącym się głosem. - Czemu nie jesteś martwy... Tylu innych pomarło... Czemu nie ty?

- Co pozostaje, gdy światło umiera, Toa? Mrok. Tylko Mrok. A ja przeżyłem w mroku. Och, moi bracia zginęli, jeden po drugim... Icarax jako pierwszy, pozbawiony ciała z mojego powodu, tak, że mogłem je posiąść, pozostawiając jego esencję na śmierć w mroku pustki... ale moja nienawiść nie pozwalała umrzeć mnie. Moja nienawiść do Mata Nui; nienawiść do każdego, kto przetrwał koniec tego świata; a najbardziej ciebie, Matoro, nienawiść do ciebie... Odwróciłeś się od swojego przeznaczenia. Mata Nui miał oszukać śmierć... zamiast tego, zostałem pozbawiony mojej zemsty.

Teraz Toa usłyszeli szczęk zbroi, jakby zbliżał się do nich naprawdę potężny kolos. Wówczas, wysoki na 20 stóp [ok. 6 metrów - N2] gigant w pancerzu z cienia przeniknął przez barierę. Gdy zasłona z cienia znikała, zobaczyli swego wroga. Był niesamowitym skupiskiem ciał Makuta, którzy zaatakowali Karda Nui i innych, nieznajomych. Był potworny, tak okropny, jak jego dusza.
- Gdy moi bracia byli na skraju śmierci, wchłonąłem ich do swojego ciała - powiedział Teridax. - Użyłem ich, aby wzrastać. Użyłem swojej wiedzy, aby stworzyć pancerz zdolny przeniknąć tę barierę. A teraz, Królestwo albo się podda, albo utonie w morzu mroku.

Tanma, Matoro i Takanuva zaatakowali. Łuki lodu i światła uderzyły w pancerz Teridaxa, ale uszkodzenia były znikome.
- Miałem 10.000 lat, aby przygotować tę bitwę - syknął Makuta. - Nie możecie wygrać.

- Wybacz, że jednak spróbujemy - powiedział Takanuva, celując prosto w Maskę Cienia. Podmuch zerwał Maskę z twarzy Makuty, który pochylił się, aby ją odzyskać, ale Tanma był szybszy, uderzył w nią z całą mocą i stopił ją.

- Tanma, wracaj! - krzyknął Takanuva. Ale było za późno. Makuta podniósł Toa Światła jak zabawkę i uruchomił rozbijającą moc Panrahka. Takanuva odwrócił się - to było po prostu zbyt straszne, aby na to patrzeć.

- Teraz widzisz? - zapytał Makuta. - Musicie...

Makuta zamarł. Wówczas uśmiechnął się do Takanuvy.
- Och, teraz rozumiem... Jakież to ciekawe. Nie jesteś stąd... z innego miejsca... gdzie Matoro umarł, a Mata Nui żyje. Plan postępuje tam ku swojemu nieubłaganemu celowi. Uciekłeś stamtąd, Takanuva? Miałeś dosyć rozumu, aby uciec przed nastaniem mojego panowania?

- Ja... Umarłem? - zapytał cicho Matoro.

- Tak - odparł Takanuva. - Umarłeś. Oddałeś życie za miliardy innych. W moim świecie jesteś największym bohaterem noszącym imię Toa.

- A tu jesteś tylko insektem, którego trzeba zgnieść - odparł Makuta. - Chociaż, w sumie... Mam dla ciebie użytek. Maska Życia wciąż istnieje, a ty jesteś z nią związany... Masz wiedzę, której mogę użyć, Toa Lodu.

Ręka mrocznej energii wystrzeliła z klatki piersiowej Makuty, kierując się na Matoro. Takanuva zrobił ruch, by wejść między nich, ale Toa Lodu odrzucił go uderzeniem lodowych kolców.

- Matoro, co ty wyprawiasz? - zawył Takanuva. - On cię zabije!

- Powinienem umrzeć 10.000 lat temu - odparł Matoro, stojąc wyprostowany, z rekami po bokach, czekając, aż ręka go dosięgnie. - Powinienem wszystkich ocalić, ale nie ocaliłem. Jeśli się nad tym zastanowisz, Takanuva, to żaden z nas nie powinien tu być.

Ręka mroku złapała Matoro i pociągnęła go, spokojnego, ku Makucie. Takanuva wstał, celując i strzelając w Makutę ze światła z Lancy i mrokiem z ręki, krzycząc "Morderca!"

Dziwne, ale Makuta nie atakował. Co dziwniejsze, kolos wydawał się niezbyt pewnie stać na nogach. Zrobił krok do tyłu, podparł się opancerzoną dłonią, potem opadł na kolana. Złapał się obiema rękami za głowę i krzyknął:
- Nie! Moja wola musi wygrać! Jestem silniejszy! Jestem...

Wówczas inny głos popłynął z ust Makuty. Głos Matoro!
- Nie, Makuta. Powiedziałeś kiedyś Toa Mata, że nie mogą cię zniszczyć, bo jesteś nicością. Nieco się myliłeś - to dlatego, że jesteś nicością mogę cię zniszczyć. Nie masz serca, ducha, powodu istnienia - nawet twoja nienawiść jest tylko odbiciem tego, co kiedyś cię paliło. Żyłeś z nawyku, ale nawyki... i umysły... można złamać.

Krzyk, który wydarł się z Makuty był długim, głośnym i dziwnie pustym dźwiękiem. Chwilę potem gigant padł na ziemię i przestał się ruszać. Takanuva podszedł bliżej, by potwierdzić to, co już widział: Makuta nie żył. Dla pewności oświetlił wszelkie zakamarki tunelu, ale nigdzie nie było śladu Antidermis. Nie uciekł z pola ostatniej bitwy.

Takanuva rozmyślał całą drogę na powierzchnię. Turaga Vakama powiedział mu kiedyś, że jeśli Makuta absorbuje ciało, musi natychmiast zniszczyć wolę ofiary. Inaczej ryzykuje, że drugi umysł przejmie kontrolę nad ciałem. Matoro musiał usłyszeć tę samą opowieść. Wiedział, że jeśli Makuta go pochłonie, to będzie mógł z nim walczyć od wewnątrz.

Kiedyś taki wysiłek byłby niemożliwy - Makuta był za silny. Ale Matoro miał rację. Makuta nie miał tak naprawdę powodu życia. Przeżył i planował swoją zemstę, ale to był beznadziejny pościg. Ogarnęła go chęć władzy nad światem, który potem chciał po prostu zniszczyć... Nie było dla niego miejsca w Królestwie.

Takanuva opowiedział Radzie co się stało na dole i ostrzegł, aby strzec się innych Rahkshi, które mogły czekać na dole, w pancerzu z cienia. Pozostał na tyle długo, aby zobaczyć, jak powstaje pomnik Matoro, Tao któremu dana była najrzadsza z szans: szansa na ułożenie rzeczy tak, jak być powinny.

Turaga Takanuva zapytał Takanuvę, czy zostanie, choć znał odpowiedź. W końcu Brutaka z Królestwa użył swej własnej Kanohi, aby wysłać Takanuvę do przestrzeni między światami, ku Karda Nui. Wciąż miał wiele do zrobienia i długą drogę przed sobą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adamziomal dnia Nie 14:00, 27 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna -> Bionicle / Fabuła Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin