Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna www.wormsandbionicle.fora.pl
Forum o Worms, Bionicle oraz Hero Factory
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[Fan Fick] The Stories Of The River (PROJEKT ZAMKNIĘTY)
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna -> Fan Fic & Work
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:06, 15 Lis 2008    Temat postu: [Fan Fick] The Stories Of The River (PROJEKT ZAMKNIĘTY)

FF opowiada o jednej osobie, która zmienia oblicze całego Imperium (jak widać w zwiastunie). Ta osoba nazywa się River i to koło niego będzie się rozgrywać cała akcja.

Odcinek 1 - Tytanowe Imperium
Cytat:
Morlod. To on w swojej lśniącej zbroi i z mieczem ognistym w ręku. Przed nim stoi kilka wrogich żołnierzy, którzy wymachują białą flagą. Kolejna wygrana bitwa Morloda i to nie jedna. Jak sobie wyobrazić jego potęgę, jego moc, jego siłę? Moc miał wielką i używał jej do złowieszczych celów takich jak rozgramianie wroga. Za nim przygotowani rycerze. Nikt nie zabity, nikt nie zraniony, bowiem Morlod, sam Morlod uczestniczył w bitwie i zabił niewyobrażalną liczbę żołnierzy. Nawet najodważniejsi żołnierze boją mu się przeciwstawić. Patrzy z szyderczym uśmiechem na bezbronnych żołnierzy. Nie jest w ogóle sprawiedliwy. Oto podniósl swoje ostrze płonące i jednym ciosem zabił równocześnie kilku ostatnich żołnierzy wroga. I już ich nie ma. Morlod... Na samo wypowiedzenie tego imienia każdy drży na całym ciele. Każdy się boi, jakby stał on za tobą i miał zaraz przeciąć głowę. Parska śmiechem w twarz do wszystkich znanych mu bohaterów. Zabiłbym ich jakby żyli lub ich bym znalazł, myśli Morlod. Wiedział, że jest tak silny, że mógłby zabić każdego i wszystko. Wszyscy też doskonale o tym wiedzą. Nigdy nie doprowadzają do gniewu swojego cesarza, bo skończą jak ci, którzy przed chwilą padli pod ostrzem Morloda. Schował swój miecz do pochwy i zaczął się ze swoimi żołnierzami zbierać. Po kilku godzinach dotarli do bram (brak). Bramy były wielkie, jednak mury były opustoszałe. Siedziało tam tylko kilka łuczników. Zapewne zmiana. Rzeczywiście, po kilku minutach zaczęli mury obsadzać coraz więcej łuczników. Morlod z armią podeszli do bram. Cesarz krzyknął do stojących na murach łuczników i bardzo szybko otworzyli bramy. Po chwili wszyscy żołnierze wlali się do miasta, a potem można było usłyszeć huk zamykanej bramy. Żołnierze szli w stronę swoich koszar, zaś Morlod ruszył w stronę sali tronowej. Nie trwało to długo, wkrótce znalazł się w komnatach sali tronowej. Przy tronie stały dwie osoby. Doradca o imieniu Brikfest, a po drugiej stronie stał osobisty strażnik – generał Morloda, Deredon. Obaj stali i przywitali swojego cesarza, później ten usiadł na tronie i od razu odprawił Brikfesta i Deredona. To znaczy, że Morlod jest najwyraźniej zły. A jak się żyło w Tytanowym Imperium?...
Początki Tytanowego Imperium zaczął jeden z barbarzyńców, pchany żądzą władzy. Później, gdy zbudował co najmniej jeden budynek, jego ziemie najechał Morlod ze swoją armią. Barbarzyńca nie miał zbytnich szans. Co gorsza, Morlod rozstawił swoje wojska w koło wokół całego zamku. Po kilku tygodniach skończyły tamtym się zapasy wody, a ludzie Morloda wciąż byli dookoła zamku i zabijali każdego, kto przez tą „bramę” chciał przejść i pójść się pożywić i napić. Spragnieni barbarzyńcy w końcu wywiesili białą flagę, ale Morlodowi to było za mało. Ujrzawszy ów flagę zaszturmował na zamek, niszcząc, plądrując i paląc wszystko. Dowódca ich błagał o litość, ale Morlod zabił go jednym ruchem. To było wszystko. Morlod wziął do góry i pokazał wszystkim głowę dowódcy i oddali cześć swemu wodzowi. Później zaczęli budować wielką fortecę, pierwsze miasto w jego Imperium. Nazwał ją Aretar, bo tak nazywał się ów dowódca barbarzyńców. Aretar zaczęło rosnąć w siłę, aż w końcu zajęli swoje pierwsze miasto. Morlod rozjuszony pierwszą wielką wygraną zaczął atakować następne i następne, aż w końcu wszyscy wielkie królestwo Morloda nazywali Imperium, a sam Morlod nazywał siebie cesarzem. Po zdobyciu większości miast Morlod nazwał swoje wielkie królestwo Tytanowym Imperium. Odtąd jego królestwo zdawało się niepokonane. On sam wtedy urósł w wielką siłę, jaką ma dotychczas. Stał się wielkim cesarzem. Teraz wszystkie miasta mu wrogie boją się jego najazdów. Mieszkańcy uciekają, ale prędzej czy później Morlod znajduje ich i zabija okrutnie. Bo sam był targany nienawiścią. Wiele królestw padło pod mieczami i toporami jego wielkich wojsk i jego samego. Każdego wrogiego dowódcę, który się opierał kazał ubiczować i odciąć wszystkie części ciała, żeby zginął w cierpieniu, a nie szybko i bezboleśnie. To były metody Merloda. Każdy się go bał. Merlod był bardzo pewny siebie i nigdy go instynkt nie zawiódł.
Dzisiaj w Tytanowym Imperium, choć królował nim okrutny cesarz, żyło im się nadzwyczaj dobrze. Morlod znajdzie każdego, komu nie odpowiadają rządy przez niego sprawowane. Wtedy takiego każe ściąć na gilotynie, a jego wnętrzności wrzucić do ognia, spalić i zniszczyć, ażeby nic nie pozostało po nim. Tak traktował zdrajców. I jeżeli nie chcesz tak skończyć, to lepiej nie narzekaj przy rządach Morloda. To są jego sztuczki na zdrajców. Imperium dopiero teraz rozkwita, gdy Morlod przy swojej nowej żonie się uspokoił. Już inaczej traktował każdego, już inaczej rządził. Bo to rada podjęła decyzję, żeby dać mu żonę. Wtedy na pewno się uspokoi. I ten sposób się udał. W Tytanowym Imperium jest mimo wszystko coś dobrego. Militaria. Żołnierze, rycerze, łucznicy, topornicy i strażnicy byli uzbrojeni w przedmioty, które zmiatają wszystko na swojej drodze. Nawet żołnierzy może być tylko z pięćdziesiąt, a i tak Morlod wygra. Morlodowi nawet podoba się, jak mieszkańcy wyśmiewają się z innych wrogich miast, bo wiedzą, jak Morlod się z nimi obejdzie. Morlodowi później się to bardzo spodobało i nie krzyczał tak bardzo na swoich obywateli. Ale… dało to tylko złe skutki. Wtedy Morlod niebawem dowiedział się, że tym razem to z Morloda się niektórzy wyśmiewają. Pozabijał ich wszystkich, nawet niewinnych i siedział długo w swoich kwaterach. Brikfest próbował się jakoś z nim skontaktować w takich momentach, ale całe pomieszczenie aż grzmi od nienawiści cesarza. Kiedy wyszedł ze swoich kwater, Brikfest poszedł mówiąc, żeby Deredon nic nie mówił na ten temat. Deredon był sprawiedliwy i nie był taki jak Brikfest i Morlod: Targani żądzą władzy. Jemu zależy tylko na dobrym życiu. Niektórzy wychwalali Deredona, że jaki to jest sprawiedliwy, jak to próbuje zawsze coś zmienić na dobre. Deredon jest totalnym przeciwieństwem Brikfesta. Brikfest wierzy w jedną legendę, której zagadkę chce spełnić, a Deredona to w ogóle nie pociąga. A co to za legenda? Otóż taka:
W dawnych czasach gdzieś na tych miejscach żyło 3 króli, którzy byli braćmi. Jednemu królowi zależało tylko na rządzeniu swoim królestwem. Drugiemu zależało tylko na liczbie żołnierzy i na walce. Kochał miecz i zabitych wrogów. Trzeciego obchodziły skarby i majątek królestwa, lubił cenne klejnoty i kamienie szlachetne. Pewnego dnia pokłócili się. Rozdzielili się, jeden król został, rządząc królestwem, drugi poszedł ze swoją armią w siną dal, a trzeci wziął wszystko i poszedł na zachód. Później najechało miasto plemię koczownicze berserkerów. Wybili wszystkich w pień, ale królowi udało się schronić w lochu, które były zakopane głęboko pod ziemią. Król umarł tam z głodu i z cierpienia. Jest teoria, że przed swoją śmiercią napadli go berserkerzy. Przed walką i jego śmiercią rzucił zaklęcie na bramę, którą można otworzyć tylko za pomocą klucza. Kluczem była jego stara laska, wykonana z drewna, na które później wylano srebra. Za bramą jest wielki skarb. Są różne teorie, dwie są uważane za najprawdziwsze: Jest tam broń, która może zniszczyć wszystko. I niektórzy mówią, że jest tam mikstura, po której wypiciu można zyskać nieśmiertelność, nieśmiertelność zarówno taka, że nie można tą osobę zabić i zyskuje się też życie wieczne. Brikfest uważał za prawdziwą tą drugą, czyli dar nieśmiertelności. Gdyby miał to, mógłby zabić każdego. Przejąłby całe cesarstwo, a Morloda puściłby z dymem. Gdyby Morlod by dowiedział się o marzeniach Brikfesta, ten drugi najprawdopodobniej by już zrywał kwiatki od spodu. Nazajutrz nagle wszystko się zmienia…
Przed bramą jak zawsze kupcy. Wśród nich różni: Handel bronią, żywnością i różnymi rzeczami. Wśród nich dwóch, którzy nie są kupcami, a normalnymi osobami, które chcą odwiedzić Aretar i nawet może samego Morloda. Jednak nie było to możliwe, bo Morlod wraz ze swoją armią wyruszył na bitwę, którą i tak wygra, więc nikt nawet się nie zakładał o wyniki bitwy. Jednym z tych podróżników był starzec. Drugim był, prawie na końcu, ktoś w płaszczu. Matoran. Matoran o kolorze pomarańczowym. Zdjął płaszcz, bo dzień był upalny. Strażnicy co chwila puszczali kogoś. Po każdym przejrzeniu i wypowiedzeniu przez strażników „Wejść!” każdy znikał za bramą. Przyszła kolej pomarańczowego matorana.
- Hej, któż ty? – zapytał strażnik, patrząc na zawartość torby matorana.
- Podróżny – uciął szybko matoran. – Fajne miasteczko ten Aretar. Słyszałem, że jest tu trochę wesoło. Bo wrogowie Morloda aż umierają ze śmiechu.
- Hę? Co masz na myśli?
- Ja? Nic… - powiedział zamyślony matoran. – Chciałem po prostu zobaczyć, jak się miewa nasz drogi cesarz. Po za tym dla przyjaciela broń miałem kupić, bo prosił. Przepuścisz mnie?
Strażnik stał zamyślony. Ale nie minęły dwie minuty, gdy powiedział:
- Przepuszczę cię, jeżeli powiesz, jak się nazywasz.
- Mam na imię River – odparł matoran. – Pochodzę z zachodu, mieszkam u mojego przyjaciela, Herniego. Tyle informacji ci wystarczy?...

Odcinek 2 – Napaść
Cytat:
W poprzednim odcinku:
Morlod powraca z kolejnej zwycięskiej bitwy. Wiele lat wcześniej zabija barbarzyńców i ich fortecę, robiąc sobie własne Imperium, które nazywa „Tytanowym”. Narrator opowiada o życiu w Tytanowym Imperium.
Później podróżnicy wchodzą przez bramę w nich główny bohater, pomarańczowy matoran River.

Odcinek 2 pt. „Napaść”

River oglądał cały Aretar. Był kiedyś tu z ojcem, żeby pokupować parę ważnych rzeczy. Ale jego ojciec umarł, bo zabili go najeźdźcy. Matoran był bardzo zafascynowany tak wielkim i potężnym miastem. Przed nim od czasu do czasu chodzili strażnicy z bronią. Od czasu do czasu pytali się Rivera o parę rzeczy, a później wymieniali między sobą zdania, których i tak nie zrozumiał. On chodził i podziwiał wielkie miasto. Dotarł do głównego budynku. Budynku, gdzie zasiadał ich cesarz, Morlod. Udał się do targu i kupował kilka rzeczy do mieszkania, które ma niebawem kupić. Jego torba i plecak nie zawierały ciekawych zbytnio rzeczy, ale w samym sercu torby znajdowała się laska. River wziął ją i zaczął się podpierać, ale w ogóle nie był stary. Jego ojciec mówi, że ta laska w jego rodzinie była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Teraz wpadła w ręce Rivera. Jak zawsze wyjmuje laskę, to myśli, że nie jest ona zwykła, ale to był tylko wymysł jego wyobraźni. Stanął, podpierając się jego laską, przed jego noclegiem. Był to duży hotel. Wrócę za tydzień, myślał River. Tak obiecał swojemu przyjacielowi, Herniemu. Ta jedna osoba pozostało po śmierci ojca. Uważał Herniego za brata. Ale przestał o tym rozmyślać, wszedł do środka.
Ujrzał wszędzie baraszkujące, pijące osoby. Jak w barze, pomyślał. Od czasu do czasu ktoś na niego wołał „Pomarańcza!”, ale się tym w ogóle nie przejął. Tak przezywali go w jego rodzinnym mieście. Chodził, chodził i szukał recepcji. Nikogo nie ma. Kurde. Nagle jakaś postać zakradła się na niego od tyłu, odwrócił się i przygotował, ale to był tylko recepcjonista.
- W czym mogę panu służyć? – zapytał uprzejmie recepcjonista. Ale po chwili przyglądając się Riverowi mówił dalej: - Aaaaa, to pan zamawiał pokój. Proszę za mną.
Recepcjonista odwrócił się i zaczął iść w stronę schodów. River szedł trochę niepewnie za nim. Przestraszył się, kiedy on tak nagle jakby zakradł się od jego tyłu. Czegoś chciał. Ale River nie wiedział dokładnie, czego. Szli trochę do góry. Zaczęło się ściemniać i recepcjonista zamiast pozapalać lampki wziął latarkę i ją zapalił. River coraz bardziej się dziwił. Mimo wszystko szedł dalej. Po kilku chwilach znaleźli się obok pokoju. Recepcjonista dał mu klucze bez słowa i poszedł na dół. River pozapalał światła, jak wszedł. Pokoik był bardzo podobny do innych. Rozpakował się, a laskę włożył pod łóżko. Nikt nie znajdzie, po czym zaczął rozpatrywać się po pokoju. River jest ogólnie osobą ciekawą świata. Patrzy w każdy kąt, jakby tam były jakieś skarby. Patrzył wszędzie, tropił wszystko zaciekle. Co chwila patrzył pod łóżko. Laska ciągle jest. Zobaczył przez okno, a potem na zegarek. Jasna cholera! Dwudziesta druga. Ziewnął i osunął się na łóżko. Śpiący był po podróży. Zgasił światła, zapalił lampkę i wziął książkę, ale wciąż się o coś niepokoił, ale nic się nie działo. Zobaczył znów pod łóżko. Laska jest. Znowu zajrzał, czy wszystko jest na swoim miejscu. To głos i ogólnie wszystko u recepcjonisty zaskoczyło go. Był bardzo przerażony jego żelaznym spojrzeniem, jakby pełnym nienawiści. Ale znów wskoczył do łóżka. Pomyślał o Hernim i ogólnie o wszystkim, co się działo w Naman, jego rodzinnej wiosce. Naman było wioską wesołą. Wszystkie święta, szczególnie Prima Aprilis były tam szczególnie znane i lubiane. Stąd „humorek”, kiedy River podszedł do strażnika i gawędził do niego. Zapadł w głęboki sen.

Wstał. Usłyszał brzdęk otwieranych drzwi. Zdjął go strach. Co to? Wstał z łóżka cicho. Zobaczył, że drzwi się otwierają. Podszedł bliżej. Nagle coś na niego spadło i przygwoździło na ziemi. Gdy oswoił się z ciemnością, zobaczył nad sobą jakąś postać. Matorana. Uśmiechał się szyderczo na niego. Rozłożył go na podłodze i River nie mógł się ruszyć. Wpadł nagle na pomysł. Nogi miał w luzie, więc kopnął w tamtego, ten już nie trzymał rękoma Rivera i ten go odepchnął. Wstał, otrzepał się i próbował się domyślić, kto to jest.
- Jesteś silniejszy niż myślałem – rzekł tamten matoran. River przeraził się… Ten głos… To spojrzenie… Teraz było jedno możliwe wytłumaczenie. Recepcjonista! – A teraz oddawaj
- Co? – zapytał z niedowierzaniem River.
- Jajco! Ty dobrze wiesz co! Mówię jeszcze raz… Oddawaj klucz
- Jak klucz, o co ci kur**a chodzi?!
- Jak nie po dobremu, to ja sam od ciebie do wezmę! – i recepcjonista natarł na Rivera.
Zaczęli się siłować, na początku jak dzieci, ale później przemieniło się to w prawdziwą, śmiertelną walkę. Recepcjonista wyjął nóż i próbował uderzyć w głowę wroga. River uniknął tego czynu i wykręcił oponentowi rękę. Ten zwił się z bólu, odwrócił się i twarzą w jego twarz uderzył z mocną siłą. Ten zachwiał się, ale otrząsł się i wskoczył na plecy przeciwnikowi, zamykając mu oczy. Ten krzyczał i darł się, próbując strącić przeciwnika. River wziął jego nóż i zanim recepcjonista zdążył się zorientować, River przejechał mu nożem po oczach, pozbawiając go wzroku. Przez ślepe oczy nic nie mógł zobaczyć, lecz gdy River podszedł i chciał go doprowadzić do nieprzytomności, tamten walnął go w głowę i w krocze nogą i ręką tak mocno, że ten zawył z bólu. Mimo iż recepcjonista nic nie widział, to zaśmiał się. River nie mógł się ruszyć. Rany go bardzo bolały. Recepcjonista podszedł do niego, wodząc rękoma i nagle znalazł głowę Rivera. Zamachnął się i uderzył, ale matoran w ostatniej chwili osunął się na bok i podciął nogi recepcjoniście, ale on znowu wziął zamach i tym razem trafił. River skwierczał z bólu. Tamten wziął nóż z podłogi, bo udało mu się jakimś cudem go znaleźć po czym podszedł do Rivera i chciał zadać ostateczny cios. Niespodziewanie drzwi się otworzyły. Postać wchodząca zapaliła światło, natarła na recepcjonistę, wyjęła miecz i przecięła mu głowę, którą wyrzucił przez okno wraz z ciałem, a to działo się przez sekundy. River zobaczył na postać. Odwróciła się. Wyglądał tak jakby to był Morlod, ale jego spojrzenie w ogóle do niego było niepodobne… Tamten miał zawsze oczy pełne nienawiści i gniewu, ten jakby miał w oczach troskę… Próbował wstać, ale kręciło mu się w głowie.
- Kim… kim jesteś? – zdołał wykrztusić River.
- Ja? Hmm… Tym, co ci uratował życie? – rzekła jakby z lekkim uśmiechem osoba. – Ale no cóż… Jestem strażnikiem cesarza. Wołaj na mnie po prostu: Deredon.

Odcinek 3 - Bezdomny i Bezrobotny
Cytat:
W poprzednim odcinku:
River zwiedza Aretar, kupując potrzebne rzeczy do swojego nowego noclegu. Przybywa tam i spotyka tajemniczego recepcjonistę. River idzie spać, w nocy napada na niego recepcjonista. Pod koniec walki Deredon ratuje z opresji Rivera, zabijając zamachowcę.

Odcinek 3 pt. "Bezdomny i Bezrobotny"

Od tego zdarzenia River z Deredonem byli wielkimi przyjaciółmi.
Przyjaźń z osobistym generałem i strażnikiem cesarza dała wielkie zmiany w życiu Rivera. Nikt go nie lekceważył. Traktowali go jak samego cesarza. Wszyscy nie odpychali go, nie mówili mu pod nosem przekleństw i wyzwisk, ale kłaniali się i czasem nawet mu wiwatowali. Deredon był bardzo uradowany tym, że jego przyjaciel jest tak znany i lubiany. Sam River był bardzo przez to ucieszony. Na razie pobyt w Aretarze idzie dobrze. Do czasu...
Banda Skinów podążała w tą stronę. Nie byli jeszcze na szczęście na terenie Tytanowego Imperium. Banda szła pod dowódcem kogoś o imieniu Grip. Ten zatrzymał się, odwrócił i zobaczył czy ktoś nie ucieka. Nikt. Grip kazał iść dalej. Po drodze wszyscy patrzyli z uwagą na Gripa i Skinów. Od czasu do czasu jakiś Skin zadzierał do któregoś z napotkanych i często też dawał po twarzy. Za co to?, pytali. A oni nic. Idą dalej. Nagle stanęli. Strażnicy przy bramie. Grip się tym w ogóle nie przejął. Wokół nie było nikogo. 3 strażników. Grip pstryknął palcami, a Skiny rzuciły się na strażników. Mieli ogromną przewagę liczebną, więc walka nie trwała dłużej niż kilka minut. Dwaj zostali prawie uśmierceni, ale są tylko nieprzytomni, jednego trzyma Grip. Nic nie powiedział, tylko Grip patrzył z uśmiechem jak strażnik się dusi w jego ręce. Potem Grip upuścił go i ten łapał powietrze. Grupa Skinów wtargnęła do środka Aretar.
Grip podzielił bandę Skinów na trzy grupy i owe grupy ruszyły na poszukiwania. Czego? Niedługo się dowiemy. Grip udał się zaś prosto, patrząc na spustoszenie Skinów. Idzie im bardzo dobrze. Zadaniem ich było znalezienie domu. Jakiego domu? Dużo tych pytań, ale niedługo odpowiedź będzie na każde z nich. Jeden ze Skinów wrócił do Gripa z wiadomością, że tam gdzie szukali nie ma ów domu. Mimo wszystko Grip był zadowolony z tego, że niezły chaos zrobili. Wróciła jedna grupa. Po chwili przyszły dwie pozostałe. Liderzy nic nie znaleźli. Grip poszedł sam na poszukiwania, rzucając wulgarne słowa pod nosem. Nie lubił bardzo, kiedy coś się nie udawało. Nie mógł często się pogodzić z tym, że przegrał. Ale zawsze wygrywał, ale Skinom się wydawało, że go coś ciągle dręczy. Że czegoś bardzo szuka. Że czegoś pragnie. Nagle stanął zdziwiony i odetchnął z ulgą równocześnie. Oto przed nim jego cel. Dom Rivera. Gang Skinów podszedł do niego. Ten odwrócił się.
- Oto nasz cel! - krzyknął do nich. - Czas puścić to z dymem! - po czym gang wreszcie uszczęśliwiony rzucił się na chatę.
River dostał własne mieszkanie, odkąd przyjaźnił się z Deredonem. Mimo tego była to skromna chatka, którą załatwił mu Deredon. Mówi on, że ten dom należał do jego pradziadka, ale River niezbyt w to wierzył. W końcu jednak zgodził się uwierzyć w tą historyjkę.
Dom został, kawałek po kawałku, zdemolowany. Skiny wchodziły w każdy zakątek, rozwalali meble, ściany, sufity, lampy itp. Grip stał i patrzył na nich z rozpierającą go dumą. Bardzo dobrze wyszkolił Skiny, nie jak ten łamaga Arysten, ogólny król Skinów. Grip zdradził swojego króla już dawno, wiele Skinów poszło w jego ślady, bo też nie lubiło Arystena. Ale np. Rashed i Necros zostali przy swoim królu. Grip uważał odtąd tamtych za debili i jego dawna rodzina jest teraz jego największym wrogiem. Zabija wszystkich, którzy mu się przeciwstawiają, nawet swoich. Taka jest natura Gripa. I nic jej nie zmieni. Nawet on sam.
Po kilku chwilach cała chałupa została rozwalona doszczętnie. Wszystko było porozwalane, a Skiny były najwyraźniej ucieszone. Jeden z nich szukał czegoś w torbie, potem wyjął ładunki wybuchowe, podstawił całą chatę i odszedł na bezpieczną odległość. Przyciągnął do siebie lont i zapalił go. Iskra leciała z niewyobrażalną prędkością. Skin odszedł. Grip z bandą byli świadkami wielkiego wybuchu. Wrażenia każdego były wielkie. Wszystko płonęło. Skiny ruszyły się pierwsze. Grip trochę później, bowiem myślał, czy sekretny skarb Aretaru wpadnie w jego ręce. Wiedział, że nie będzie sam uczestniczył w tym wyścigu. Ale ma Skiny. I ma siebie. To wystarcza, żeby ów skarb wpadł w jego ręce i wtedy będzie on nowym królem Skinów, o czym myślał odkąd został Skinem.
Kupiec poruszył się. Skrytobójca z uwagą przyglądał się jego wolnym ruchom. Ów kupiec handlował bronią i nie miał lekko, ale przyzwyczaił się do tego. W pobliżu jego pomagał mu River. River chciał jak najszybciej skończyć pracę i przespać się w domu. Skrytobójca zsunął z siebie płaszcz. Był to Brikfest. Nikt nie wiedział, dlaczego on tu się czai na kupca i Rivera. Kupiec podziękował swojemu pracownikowi, pożegnał go i zabierał się do wyjścia. Brik jakby nigdy nic wyszedł z ukrycia, a kupiec go nie zauważył. Brikfest znowu usunął się w cień. Kupiec usłyszał kroki. Odwrócił się, ale osoby ani widu, ani słuchu. Pokiwał głową i już miał iść, gdy nagle Brikfest rzucił się na niego. Kupiec, w ogóle nie wiedząc kto stoi za napadem na niego, padł na ziemię, zaś Brik podniósł go z ziemi i swoim mieczem poderżnął mu gardło. Znowu padł na ziemię, tym razem martwy. Brikfest wziął torbę z bronią i udał się do siebie. Deredon i Morlod nie zdziwili się, kiedy Brikfest niósł nieznaną im torbę, a on sam się szyderczo uśmiechał. W ten czas Morlod i Deredon grali w szachy. Brik poszedł do swojego pokoju sypialnego i rozłożył sobie bronie. Był trochę oburzony tym, że nie znalazł poszukiwanej przez siebie rzeczy. Wyrzucił torbę przez okno, prosto na śmietnik. Zatarł ręce i wrócił do swojego cesarza.
Tymczasem River szedł ciemnymi ulicami w stronę swojego domu. Był bardzo zmęczony pracą, ale przynajmniej pomógł kupcowi w pakowaniu się. Miał takie dziwne uczucie, że w domu czeka go niespodzianka. Miła czy niemiła: Te uczucie to tylko skutek zamyślenia się. Szedł i szedł, a przy murach zaczął biec, jakby ktoś go gonił. Coś było nie tak, jak powinno. Zatrzymał się nagle i wyjął ze swojego plecaka laskę. Kryje w sobie klucz, jak mawiał jego świętej pamięci ojciec. River rozmyślał, czy to nie ta laska ma jakiś związek z tym zamyśleniem się. Szedł z tą laską. Nagle z daleka zobaczył dym. Próbował się przypatrzeć, ale za daleka dzieliła ich odległość. Zaczął biec. Z każdym jego krokiem biegł coraz szybciej, aż w końcu ujrzał straszliwą prawdę. Z jego domu zostały już tylko wypalone szczątki. Podbiegł bliżej do szczątków. Grzebał w nich, jakby czegoś szukał. Nic nie znalazł. Wszędzie się paliło. River padł na ziemię i zaczął pochlipywać. Dopiero teraz zrozumiał, że to wszystko się dopiero zaczyna...

Odcinek 4 - Trzy po trzy
Cytat:
W poprzednim odcinku:
Grupa Skinów z Gripem na czele dewastuje Aretar. Kilka chwil później demolują i wysadzają w powietrze dom Rivera. Brikfest w tym samym czasie morduje szefa pracy Rivera. Ten później dowiaduje się, że z jego domu zostały tylko szczątki.

Odcinek 4 pt. "Trzy po trzy"

Spokój. To jedno uczucie targało samotnym kapłanem Ertiesem. Klęczał przy kamiennym ołtarzu w płaszczu. Rozmyślał nad tym, co zawsze. Była to kolejna osoba, która chciała znaleźć klucz do tajemniczego skarbu Aretaru. Wiedział, że jeżeli odnajdzie to i wpadnie ta moc w jego, a nie kogoś, ręce, to to odmieni jego całe życie. Zawsze uznawany był cichą duszę przez przyjaciół. Nie był w ogóle duszą towarzystwa. Milczał. Niektórym się wydawało, że ktoś odebrał mu mowę, ale od czasu coś bąknął pod nosem, najczęściej, a może nawet i zawsze jest to tylko odpowiedź na pytanie. Milczał. Dla niego milczenie było rozmową. Choć nic nie mówił to ciekawie słuchał rozmów kogoś innego. Erties jest kapłanem. Całe Tytanowe Imperium wierzyło w jednego boga. Nikt nie wymawiał jego imienia. Podobnie jak Bóg Chrześcijan nie miał imienia. Erties właśnie był jednym kapłanem wyznającym owego boga. Teraz, w tym momencie nie modlił się, nie mówił nic. Milczał. Ale rozmyślał. Niedawno doszły do niego słuchy, że ów klucz znajduje się u jednego z matoran, Rivera. Nie wie nawet o tym. I Erties postanowił to wykorzystać. Na myśl o tym aż zacierał ręce.
Nagle coś grzmotnęło. To otwierane drzwi zaskrzypiały, Erties potem usłyszał wyraźne kroki, po czym drzwi huknęły z trzaskiem. Odwrócił się. Stał tuż za nim.
Miał błękitne oczy, choć nie było w nich nic dobrego. Zimne, lodowate spojrzenie mrożące krew w żyłach przerażało Ertiesa. Miał dwie blizny: Jedną na nodze, długą, ale wąską. Drugą miał nad okiem. To były jego znaki rozpoznawcze. Cały był obdarty, jakby co dopiero wrócił z krwawej bitwy. Nie było bitwy, ale była walka. Osoba miała w ręku naostrzony topór, ale po chwili go upuściła lekko na stołek. "Gość" zdjął swój płaszcz i poszedł do drugiego pokoju: salonu, gdyż tam gdzie był Erties, było ołtarzykiem. Erti stanął i ruszył do salonu. Tam owa osoba siedziała nad stołem i pisała coś na pergaminie. Erties go znał i wiedział, kto to jest.
- Co robisz? - zapytał w ogóle nie zdziwiony Erties.
- Hę? - odwróciła się osoba. - Nic. Piszę. Co ci do tego?
Zapadło na chwilę milczenie.
- Nic... - odparł Erties. - Pamiętasz nasz układ, Larkes (czyt. Larks).
- Taa... Jak własną kieszeń. Co tym razem chciałeś? Bo codziennie pytasz się mnie o coś, jakbym był zbrodniarzem.
Odszedł bez słowa.
Larkes jest, był i będzie ścigany. Odkąd próbował bezskutecznie zamordować jednego z doradców Morloda, wciąż tylko uciekał. Pewnego razu przybłąkał się do kapłana Ertiesa, który też nie pałał miłością do swojego cesarza. Larkes nie musiał się nawet tłumaczyć, dlaczego prosił go o schronienie. Nawet na ścianie domu Ertiesa są wywieszone listy gończe, ale zamiast powiadomić o tym Morloda, to przygarnął do siebie nieszczęsnego Larkesa. Odtąd szanuje go jak brat. Co by było, gdyby Erties nie przygarnął wtedy Larkesa? Zapewne by go powiesili, a Erties by gnił w samotności. Ale szczęście mu dopisywało. Do pewnego czasu żyło mu się dobrze, gdy przypadkiem wymsknęło mu się o skarbie. Odtąd Larkes był niespokojny. Znikał gdzieś nocami, a przychodził dopiero późnego ranka. Erties wiedział, że szuka klucza lub informacji, kto go może mieć. Ale jednak Larkes nie dowiedział się o tym, że ów klucz znajduje się u matoranina Rivera. Ale jak się dowie: Erties woli o tym nie wiedzieć. Będzie Rivera prześladował, aż w końcu zabije go i skarb wpadnie w jego ręce. Nie mógł na to pozwolić. Choć był dla niego jak brat, to jednak nie wiadomo, co może zrobić ze skarbem. Wiadomo, na Ertiesa to nawet nie krzyknie, ale co może zrobić z innymi... Na pewno odpłaci się całej kompanii cesarza, Morloda. Zabić ich to tam jeszcze pół biedy, ale Erties chciał skarb zatrzymać dla siebie. Może nawet zapłacić śmiercią Larkesa, żeby tylko skarb zdobyć...

Noc. Bezksiężycowa noc. Księżyc rozpłynął się w ciemności. Całkowita ciemność otaczała jedną postać. Ze srebrną peleryną, z nożem u boku. Kto to był? A może: kto to była? Tak. Kobieta. Dokładnie była to żona Morloda. Była zawsze ciekawska. W odróżnieniu od swojego męża była bardzo zaciekawiona legendą o kluczu i o skarbie. Chciała mieć skarb dla siebie. Teraz, stojąc tu na wzgórzu, rozmyśla o tym, kto i czym może być ów skarb. Odwróciła się. Za nią leżał oświecony Aretar. A tam był jej mąż, Morlod. Tak na prawdę jest z nim tylko z obowiązku. Jakby chciała, to by poszła w cholerę, ale że nikt nie chce, żeby odeszła, została. Ale gdy dowiedziała się o tym, że jeden z mieszkańców Aretaru ma klucz do skarbu, ogarnęła nią mania. Często prosiła, błagała Morloda o to, żeby wysłał jakichś zwiadowców, szpiegów, żeby wyszukali go i dowiedzieli się, kto to jest. On, mimo że okrutny, dla swojej żony zrobił to, o co prosiła bez słowa z uśmiechem na twarzy. I tak teraz dużo osób wie, że to był mały, niegroźny matoran River. Ona, żona Morloda... Ano tak, nie znamy jeszcze jej imienia. A nazywała się Amne. A więc tak: Amne, żona Morloda, szkoliła się kiedyś do walki. Nauczyła się nieźle tego fachu. Tym talentem zabijała niejednego oponenta. A teraz... Kiedy będzie trzeba po prostu zabić małego matorana, to cała ta umiejętność będzie zdatna. Ten mały gnojek nie będzie stawiać żadnego oporu. Amne słyszała jeszcze, że odkąd stracił pracę i dom, to jest w załamaniu nerwowym. To jeszcze lepiej.
Oto wszyscy: Brikfest, Grip, Erties, Larkes i Amne... Oni wszyscy pragną jednego. Śmierci Rivera!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ChaosMaster dnia Pon 15:39, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:30, 15 Lis 2008    Temat postu:

Double Post zamierzony:

Przesuwam premierę pierwszego odcinka na jutrzejszą Niedzielę. Szybko, co nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:26, 15 Lis 2008    Temat postu:

O kur......a na wsi... Nop nieżle, mam nadzieję i przeczucie że to będzie twoje najwieksze działo, będzie to coś kultowego. I jestem na tak!
..... ups..... za dużo "Mam Talent"....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:29, 15 Lis 2008    Temat postu:

Tak, z powodu problemów z internetem bardzo przyspieszam premierę pierwszej części! Czytajcie! Łoceniajcie!

EDIT: Będę najprawdopodobniej robił po dwa odcinki w tygodniu, będą to może Soboty i Środy, ale może coś się stać, żeby zniweczyło cały ten plan. Ale kit z tym! xP


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ChaosMaster dnia Sob 23:33, 15 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:14, 17 Lis 2008    Temat postu:

No no, 10/10. Choć troszeńkę długachne i miejscami zbyt szczegółowe. Mógłbym zbudować MOCka Morloda, jakbyś chciał. Wink

A rób! Razz - Ner`Zhul


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:00, 17 Lis 2008    Temat postu:

Kraahkanuva napisał:
Choć troszeńkę długachne i miejscami zbyt szczegółowe.


Spokojnie. Trochę długachne na początku, ale zapewniam cię, już w drugim odcinku zacznie się dziać akcja Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:03, 18 Lis 2008    Temat postu:

Double post zamierzony:

KOLEJNY ODCINEK!!! Ostatecznie odcinki będę robił co tydzień we wtorek. Z kilku powodów nie będę dawał dwa razy z kilku powodów. Więc: teraz odcinków się spodziewajcie co tydzień we wtorek!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adamziomal
Dominus et Deus
<b><u><i>Dominus et Deus</b></u></i>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:48, 18 Lis 2008    Temat postu:

Zajeczarodziejsko. Ciekawe jaką kanohi nosi River.

EDIT: ocena 10/10.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adamziomal dnia Wto 18:49, 18 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:46, 25 Lis 2008    Temat postu:

Kolejny odcinek! Czytać!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:48, 26 Lis 2008    Temat postu:

Zacytuję piosenkę jednej z byłych uczestniczek programu "Mam Talent":
"Kukurukuku, Paloma. Ajajajajajajajajajaj, Paloma..."
No niewazne, ale to pogrubione to ocena odcinka.... nie całego... ale.... te cholerne skiny...... jak masz sie usprawiedliwić że w świecie biomechów pojawili ise organiczni (chyba) skinowie? Żadne portale, czary magie mi tu nie pasują..... no i skiny tak głupio brzmi.... weź posbądź się ich jak najszybciej z tego FF'a, bo wg. mnie tu nie pasują, jacyś Ziemscy chuligani..... dlatego oceniam ten odcinek na 6/10, tak, przez te skiny.... nuda, nuda, nuda... sory ale to to, co myslę.
Móje FFy będą mieć dw nowe odcinki, w weekend... aż dwa.... w ten nei miałem czasu... najpierw zakupy, póxniej lekcje, później mieniny cioci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:11, 26 Lis 2008    Temat postu:

Eeee, to nie wiem, może... punki? xD

No cóż, dla urozmaicenia FF`a chciałem ich dodać. Ale powiedz, co ci się takiego w nich nie podoba? Bo ja nie mogę tego zrozumieć. Jak mam ich nazwać? Punki, sataniści, huligani, rozrabiaki, flaki i jakieś inne sraki... Skiny zostaną, nie ma mowy o wywaleniu ich z FF`a, ale nazwę owszem, mogę zmienić. Później pomyślę nad nową nazwą. Dowidzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:23, 26 Lis 2008    Temat postu:

Wg. mnie skiny psują ten FF, było ich od cholery w wojnach klanów, i wg. mnie wystarczy.... z resztą, skąd organiczni ludzie znaleźli się na świecie biomechów?
Zmięń im nazwę na bardziej jak z Bionicle... bo nazwa skiny nadaje ff'owi kiczu... niestety, le to tylko moje zdanie, mimo to obyś potraktował je poważnie. A z reszta, jak to możliwe, że Biomechy, są masowo niszczone przez białkowców?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:02, 26 Lis 2008    Temat postu:

Organiczni? Oni są BIOMECHAMI!!! A to w takim razie co zrobić z tymi Skinami? Nie mogę zrobić ich w jednej części i w następnych usunąć. Mógłbym przeedytować odcinek 3 i dać bez Skinów, tylko z kimś nowym, ale jeszcze się zastanowię. KONIEC OFF-TOPA!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:12, 26 Lis 2008    Temat postu:

Jaki offtop? Gadamy na temat FFa, po to jest ten topic. Skoro są biomechami to mam nadzieje ze zmienisz im nazwe, może ten Grip zrobi jakąś rewolucję i zmieni ich nazwę na coś innego...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:30, 26 Lis 2008    Temat postu:

No ok. I zakończmy tą kłótnię, bo to się nudne robi.


LoL. xD Jak chcesz...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ChaosMaster dnia Czw 18:25, 27 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna -> Fan Fic & Work Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin